A'propos mapy i organizacji Starego Świata, ostatnio ugryzła mnie jedna rzecz. Niby od zawsze używałem warhammerowych map, czy to podręcznikowych, czy z neta, ale dotąd tego nie zauważyłem. To, co mnie ugryzło, to... skala. Zaznaczona na mapie według nowoczesnych standardów (kreseczka = 10 mil). Niby mała rzecz, oczywista, ale przecież skalowanie map to dość nowy wynalazek. Dawne mapy nie zachowywały skali, po prostu było narysowane, że np. płynąc wzdłuż wybrzeża na północ dopłynie się do wyspy - ale żeby wiedzieć, jak to daleko, trzeba było doswiadczonego żeglarza. Za to na mapach były różne dekoracje, potwory morskie itp. A mapy warhammerowe są po prostu bardzo nowoczesne - wyskalowane, zestandaryzowane.
Niby drobiazg, przez naście lat na to nie zwróciłem uwagi, ale wczoraj mnie po prostu kopnęło po oczach. IMO BG podróżujący po Starym Świecie nie mają prawa wiedzieć, ile mil jest np. z Nuln do Altdorfu. Dni żeglugi, tygodni podróży - tak, w przybliżeniu. Ale broń Boże nie mil. I w związku z tym, robiąc np. rekwizyty na sesję, należałoby unikać wykorzystywania map z Netu, bo nawet ich postarzanie herbatą i da tak naprawdę porządnego efektu

Wiem, że to pierdoła, ale bardziej chodzi mi o zwrócenie uwagi na pewne pułapki myślenia. Umawianie się przez postaci na spotkanie "o 8 wieczorem" to faux pas - jeśli już, to mogą się umawiać "o zmierzchu", "o 14 godzinie" (od świtu) lub "o drugiej zmianie warty". Podobnie posługiwanie się konkretnymi miarami odległości. Takie detale mogłyby posłużyć do budowy klimatu.
Odbiegłem trochę od tematu, ale to było tak a'propos kwestii nowoczesności/barbarzyństwa Starego Świata
